czwartek, 22 grudnia 2011
Jar Raduni IX 2011!
Udało się - nie jesteśmy tacy starzy!
Jar Raduni ciągle w zasięgu naszych możliwości.
Kilka lat temu - w tym samym Składzie: Arek, Marcin i ja - wybraliśmy się na 11 Listopada, aby pokonać Jar Raduni. Rzeka nas sponiewierała, ledwie dopłynęliśmy do połowy jarowego odcinka. Oj, była to lekcja pokory. Odpoczeliśmy sobie całe 6 lat.
Ekipa na Jar Raduni 2011 - aktualny stan i wygląd: Nauczeni listopadowym zimnem i krótkim dniem, wybraliśmy wrzesień. W dzień było ciepławo, a w nocy rześko.
Start, jak zwykle, ze Somonina. Początek to luz, ale wiedzieliśmy, że to tylko chwila - a potem się zacznie. Dobrym znacznikiem końca majówki jest mostek, niedługo potem robi się ciekawie...
Oczywiście niby to wiedzieliśmy, no ale Radunia i tak zaczęła robić swoje.
Dość szybko miałem kontakt orzeźwiający z wodą po pas, ale to jeszcze nie wywrotka. Kilka zakrętów zaczął się Jarowy standard - dla każdego z Nas. Oczywiście jedną z atrakcji jest wywrotka - każdemu się udało :( - może kiedyś Któryś z Nas zrobi te 10 km jarem bez wywrotki, ale to kiedyś tam. Zdjęcia, które robiliśmy nie oddają charakteru rzeki (pomimo tego że aparat był wodoodporny) - po prostu w trudnych odcinkach pilnowaliśmy, aby być po właściwej stronie lustra wody... a jak był czas/chwila na zdjęcie to raczej na spokojniejszym odcinku.
Po kilku/kilkunastu sponiewieraniach, mieliśmy sporo rzeczy mokrych, a każdy miał osobny jedynkowy kajak ze szczelnym lukiem.
Nie mogliśmy się doczekać mostu w Babim Dole, bo do niego absolutnie dopłynąć musieliśmy (tyle zrobiliśmy ostatnim razem w 2005 - a postęp musi być). Jak to w 2005 roku było - dużo by opowiadać, lepiej poczytać poprzednie wspomnienia ->
RELACJA Jar Raduni 2005.
Rzeka w 2011 jest taka sama. Radość ze spływania ogromna (zwłaszcza przy ognisku i we wspomnieniach). Kontakt z rzeką fantastyczny (dosłownie). Są rzeczy niezmienne...
Długo się płynęło, po drodze nawet udało się zrobić filmy na spokojniejszych fragmentach z przeszkodami:
Czasami, ale to naprawdę rzadko, były chwile wytchnienia, sceny jakby z innej rzeki:
A nam po trudach, w stanie przemoczenia udało się dopłynąć do mostu w Babim Dole!
Najpierw spore bystrze przed mostem, a potem sam most. I oto udało się - plan wykonany! Pozostało nam znaleźć miejsce na nocleg i mini-biwak. Kilkaset metrów z biegiem było niezłe - jak na taki dziki i stromy jar - miejsce.
Dla mnie ognisko, namiot i ciepła strawa po takim dniu to Kolacja Mistrzów. Wszystko zaczynało schnąć.
Rano start wcześnie, ale po kilku przeszkodach przypominających trudy dnia poprzedniego, skończyły się kłopoty. Rzeka zrobiła się bezproblemowa.
I tak już zostało aż do Zalewu przy Elektrowni w Rutkach.
piątek, 22 lipca 2011
Obra 2011 - Rodzina w komplecie (prawie) na rzece
Uff, ale bogaty ten rok w spływy. I znowu na kajakach - teraz prawie całą rodziną. Brakowało tylko Stasia - a reszta : Kasia, Dobrusia i Bogusia RAZEM. Na dwóch kajakach.
Oczywiście byli też Inni: Dawid z Synem Leo, Krzysiek z małym Kubą, Iza+Marek (kuzyn mój) z Kamilem. Wszystkich kajaków 6!
Robiliśmy trasę od św. Wojciecha do Lisiej Góry. Taki był plan i tak się udało zrobić.
Na rzece niski stan wody, ale Obra na tym nie traci, mielizn nie ma - tylko więcej przeszkód. Na pewno ciekawiej, ale nie na tyle, żeby było groźnie dla Dzieci.
No i pogoda: ciepło, słońce, raz deszcz (nocą), nocami było trochę chłodniej na szczęście.
Płyneliśmy od piątku 15.VII do poniedziałku 18.VII. Ludzi dużo było w sobotę - od startu z biwaku w Gorzycy, aż do początku Zalewu Bledzewskiego. Potem znacznie mniej.
Odbicie w bok na j.Chycińskie i samo jezioro, były takie jak myślałem że będą...
Film z dopływania do Jeziora Chycińskiego - (youtube.pl)
a po dopłynięciu - Jezioro Chycińskie i biwak z pomostem.
no i trochę radości - film...
Byłem już na Obrze kilka razy - dokładniej trzy, a pojadę następny i też będzie ciekawie. No i wreszcie cała Rodzinka RAZEM w Piątkę - nie na raty!
środa, 6 lipca 2011
Pliszka 2011 - opis na skróty
14 czerwca
Wyjazd ze Sląska po 18. Spotkanie za Gliwicami obu aut - jazda A4 aż za Legnicę.
Trochę za Legnicą się drogi autom rozminęły - w efekcie : Auto Ani w Kosobudkach koło mostu było 23, a samochód Szymka trochę po 24.
15 czerwca -środa
Rano dość wcześnie zbieranie się - przynajmniej części po to, aby koło 10 być po kajaki w Cybince (no i zostawić auta). Kossobudki to ładna osada i delikatnie mówiąc bardzo ustronna - 3,4 zabudowania i krzyżówka piaszczystych dróg. Cywilizacja, ale ładnie wkomponowana w dolinę rzeki. Rzeka przy moście wyglądała na wystarczająco głęboką do spływania.
Dojazd do najbliższej wsi Dobrosułów z asfaltem to 10km polną drogą - emocje były...
Kajaki w końcu z Cybinki dowieźliśmy - no i zaczął się spływ. Szybko jednak stwierdzono, że to raczej "schód" , bo więcej ciągnęliśmy kajaki. Po prostu b. płytko. Okolice oczywiście dzikie!
Brzegi były dość podmokłe - znalezienie biwaku nie było takie oczywiste - a zmęczenie dziwnym spływaniem narastało. Nasze oczekiwania - co do miejsca na namioty - były skromne. Miejsce mocno ustronne i zasłonięte udało się znaleźć. Nie było zabagnione.
Rano czekało nas dopłynięcie do mostu/młyna pod Drzewcami - ok. 1km.
16 czerwca -czwartek
Rano jeszcze trochę kajaki ciągnęlismy, jakieś 200/300 metrów. Potem zrobiło się głębiej i nieruchomo co do nurtu. Pojawił się zalew i mostek, prawdopodobnie kiedyś był tutaj młyn, bo pozostałości budowli nad rzeką były spore. Przenóska spora i niewygodna,
ale rzeka zrobiła się odrobinę głębsza - ciągłe szuranie po dnie ustało.
Dość dużo czasu zajęło nam wpłynięcie na wielką bagienną łąkę - na niej rzeka mocno meandrowała i za bardzo noclegu się dało się po prostu znaleźć. A teren piękny... Warto było czekać i szukać po pod koniec polany dostaliśmy się na miejsce, gdzie wystarczyło staranować ok 3m trzcin, a później był kawałek skarpy i ładny piaszczysty wzgórek. Okropnie ładnie tam było - całą tą podmokłą polanę o szerokości ponad 1km mieliśmy na czołowej panoramie.
No, w takim miejscu żal nie być. Zostaliśmy i biwakowaliśmy.
Gdyby kiedyś nasz spływ był na tyle długi , że można by wygospodarować 1 dzień wolny od spływania - to właśnie w takim miejscu chciałbym go mieć.
17 czerwiec - piątek
Nie za wcześnie z rana rzuszyliśmy, rzeka już głęboka. Tuż przed mostem we wsi Pliszka, na niby spokojnym odcinku, podczas pokonywania przeszkody typu kłoda olchy - kajak Szymona i Marka robił go spodem. Kłoda się ruszyła na podparciu na brzegu i przycisnęła Szymona jak się przeciskał z kajakiem. Należy tu dodać moją "niemądrość", bo do poruszenia kłody olchowej mocno się kajakiem przysłużyłem - po prostu drugim brzegiem robiłem pokonanie kłody - ale górą. Swoje dołożyłem - nigdy takiego numeru nie zrobię.
Na szczęście Szymon poza siniakami nic trwałego nie zaliczył ..uff...
Podczas pomagania, a raczej prób pomagania Szymonowi wyszła podstępność Pliszki - brzegi podbagnione i zero zaparcia żeby coś podnieść, odsunąć. Błota na ponad 1,5m głębokości.
Potem zaraz za mostem przenóska przy hodowli pstrąga.
Po chwilowych zaburzeniach z czystością, rzeka zrobiła się bardzo urokliwa, nie było już najmniejszych problemów z głębokością rzeki - może było już nawet pół wiosła do dna.
Wiedzieliśmy, że przed nami jezioro Ratno, niewielkie o ok. 1 km szerokości, ale zupełnie bez zabudowań - tylko las.
No i w końcu dopłynęliśmy, lecz sam "wjazd" na jezioro to odrębna historia: niezbyt wysokie trzciny tworzyły z rzeką wąski i bardzo kręty tunel, po bokach szeroko niskiej zieleni. Zakręty i zakręty - a jezioro już się czuło...
Na zdjęciu było to jakoś tak:
a na filmie trochę więcej emocji:
Film - wpływanie na jezioro Ratno.
Na jeziorze było tak jak się spodziewałem - ciekawe czy są jeszcze takie jeziorka dostępne z kajaka/spływu na Mazurach. Biwak był niedaleko na podwyższonym brzegu - w sosnowym lesie. Sucho - pomost - miejsce na namioty. Jedyne co szwankowało to zarastanie jeziora roślinnością - kąpanie jest utrudnione. Pomosty to raczej dla wędkarzy.
No w każdym razie - biwak/nocleg/poranek świetne. Szkoda, że to ostatki na spływie.
Na następny dzień zostało niewiele - tylko do mostu pod Gądkowem Wielkim - na początku jeziora Wielickiego.
18 czerwca -piątek
Rano poprawiliśmy sobie humory - i ruszyliśmy na spotkanie mostu pod Gądkowem, przepłynęliśmy dośc szybko jezioro, które znowu prezentowało się pięknie i dziewiczo:
A potem i to dość szybko: most kolejowy, no i właściwy most tuż przed wypłynięciem na jezioro Wielickie. Koniec spływu i czekanie na zabranie kajaków.
Podsumowanie
Zrobiliśmy nie za wiele, podczas tych 4 dni spływu - trochę tłumaczy nas zbyt płytki początkowy odcinek od Kosobudek. Powinno się, przy tym stanie wody zaczynać od mostu przy Drzewcach - a tak zrobiliśmy ok. połowę ze wstępnego bardzo szacunkowego planu:
Rzeka jest urokliwa, ustronna - biwaki, jak trochę poszukać (bo gotowych nie ma żadnych) też są urokliwe i ustronne... oby przed nami były jeszcze następne takie rzeki.
I w skrócie to by było na tyle... - prawie, bo jeszcze tradycyjne zdjęcie Grupowe:
© WG 2011 + ©foto: DZ, WS
sobota, 25 czerwca 2011
No i po Pliszce w 2011 roku
Już po spływie. Wiele wrażeń - dużo do opisania. W kilku ogólnych punktach:
- niski stan wody, płynięcie realnie od mostu przy Drzewcach;
- piękne, dzikie okolice i te przy samej wodzie jak i te trochę dalsze;
- niezbyt uciążliwa sama rzeka, chociaż były momenty.
Ponieważ spływ miał być rekreacją, a nie wyczynem zrobiliśmy naprawdę mało - w stosunku do planów to tak ok. 50%. Dobrze widać na mapce (zielone zrobione, czerwone niezrobione).
Biwaki i możliwość korzystania z ustronnej przyrody takie na jakie liczyliśmy. Tylko my sami - poza jedną chwilą.
Na pewno więcej opiszę to spływanie - albo w kolejnych postach albo osobnym tekstem na www.
piątek, 10 czerwca 2011
tuż tuż przed Spływem - 4dni
czekając na wtorek czytałem / szukałem o Pliszce - zainspirował mnie widok pewnego małego miejsca - znaleziony w ujęciu satelitarnym maps.googla.
Już za wsią/osadą Pliszka ok. 1-1,5km za drogą - jest malutkie jezioro Ratno - przez niego przepływa Pliszka. Ma jakieś 40ha i jest trudno dostępne dla Okolicznych (czytaj zmotoryzowanych) - większość wali na większe jezioro Wielickie. Dlaczego : ma podmokłą linię brzegową...
Tutak kilka zdań o jeziorze przyrodniczo: http://www.eko.org.pl/lkp/ostoje_html/o_ratno.htm
A tutaj widoczek... - uff wyobraźnia...
Kiedyś mnie samemu może się przydać i ta szkicowa mapka jeziora:
(z: http://www.rybobranie.pl)
sobota, 4 czerwca 2011
Dużo przede mną - kajaki 2011 - Pliszka
Już trochę wspomnień z tego roku jest, a ciągle sporo do zrobienia - na szczęście...
Już niedługo rzeka Pliszka. Wyjazd 14 czerwca wieczorem, a od rana w środę właściwy spływ. Z Bielska do miejsca startu jest ok. 480 km - i to jest niewielki dystans jak na rzeki warte spłynięcia (poza Obrą to wszystko inne - jak nad morze min. 600km).
Ciekaw jestem okolic Pliszki, no i samej rzeki - czy będzie podobnie jak na Studnicy? (tak ustronnie - bo przeszkód może być mniej).
A jeszcze na koniec Pliszki może się uda wpłynięcie na "wielką wodę" - koło Uradu jest ujście Pliszki do Odry...
poniedziałek, 23 maja 2011
Brda 2011 - spływ rodzinny - mapa i noclegi
Dużo zdjęć jest z tej Brdy - tak dużo, że leżą i nic się nie dzieje. Aby się działo i dokumentowało (pamięć o wydarzeniach niestety bywa zawodna po latach) zamieszczam mapę poglądową naszych biwaków oraz oczywiście naszego spływania.
Jest to lekko przerobiony import z maps.google.pl, natomiast poniżej jest link do dokładnej mapy z poszczególnymi noclegami/biwakami - bezpośrednio na maps.google.pl.
Mapka spływu i biwaków - Brda maj 2011.
Ciąg dalszy opisów i zdjęć nastąpi...
piątek, 13 maja 2011
z archiwum - Spływ spontaniczny sierpień 2009 - Obra
Zamieszczając 1 posta przypomniałem sobie , że nie tylko Dziewczynki spływały. Zrobił to też Stasiu - może nieświadomie - ale na spływie był.
Mieliśmy tylko spać na leśnym polu namiotowym za Starym Dworkiem, w drodze nad morze. Jednak Ekipa, którą tam spotkaliśmy była bardzo sympatyczna, poza tym zbywało im 1 kajaka...
Popłyneliśmy jednodniową trasą z Bledzewa do pola namiotowego za Starym Dworkiem. Stasiu dużo spał - trasa prosta, raptem raz wysiadałem z kajaka przy przeszkodzie. Reszta to zdjęcia pod poniższym linkiem.
Zdjęcia Obra sierpień 2009
poniedziałek, 9 maja 2011
kajaki w 2011 - dla mnie od maja
Poniżej kilka zdjęć umieszczonych na Picasaweb ze spływu - BRDA 2011.
Link do zdjęć
Zdjęcia z Nokii - więc jakość tylko w miarę, ale klimat...
Rodzinny spływ dwóch Familii - razem 15 Osób. Najmłodszy Uczestnik: 5 lat, najstarszy: 40+. Termin spływania 4-7 maj 2011. Temperatura od -4'C do ponad 20'C.
Pierwszy raz pełny spływ z Córkami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)